Melanie ma dziesięć lat i odkąd pamięta, mieszka w celi bez okien. Każdego dnia uzbrojeni po zęby żołnierze przywiązują ją do wózka i zawożą na lekcje. Nie rozmawiają z nią. Chyba się boją, że ich zje – tak jak „głodni”, którzy zjadają innych ludzi po tym, jak zarazili się dziesiątkującym ludzkość grzybem Ophiocordyceps unilateralis.
Gdy Melanie zostaje sama, lubi sobie wyobrażać, że jest niezwykła i odważna jak mityczna Pandora. Że tak jak ona została obdarowana. Że potrafi obronić swoją ukochaną nauczycielkę przed zagrożeniem. Także przed sobą…
Podobnie jak mitologiczna Pandora, zanim otworzyła pełną zła całego świata puszkę, ja również nie wiedziałam czego spodziewać. Zaintrygowana nie tylko opisem, ale też niezwykłą okładką, zaczęłam czytać tę książkę z czystej ciekawości. Ciekawości, która przez kolejne godziny tego samego dnia przeobraziła się w zdumienie, zachwyt oraz momentami niedowierzanie.
Pomimo przeczytania opisu, pierwsze rozdziały były dla mnie wielką zagadką. Autor w bardzo umiejętny sposób wprowadza czytelnika w nieznany dla niego świat – stopniowo przedstawia historię, uchyla rąbek tajemnicy, ale jednocześnie nie podaje wszystkiego na tacy. Dzięki temu nie potrafiłam się oderwać od lektury. I chociaż niewiadome z początku historii zostają po jakimś czasie wyjaśnione, w dalszej części powieści pojawiają się nowe. Mike Carey świetnie posługuje się słowem pisanym – podczas czytania Pandory w mojej głowie tworzyły się wyraźne obrazy danych sytuacji, postaci, czy też otoczenia. Tak jakby autor sam siedział obok mnie i tłumaczył każde słowo, zdanie po to, abym doświadczyła każde wydarzenie namacalnie.
Chociaż Pandora opowiada przede wszystkim o apokalipsie znanej dla wszystkich pod nazwą "zombie", wizja autora wyjątkowo wyróżnia się na tle innych czytanych lub oglądanych na ekranie przeze mnie tego typu historii. Po raz pierwszy spotkałam się z naprawdę racjonalnym wytłumaczeniem samego rozwoju wirusa oraz tego, na jakiej zasadzie działa. Nie obyło się bez wielu wyjaśnień z terminami biologicznymi lub naukowymi. Wszystko jednak pozostało dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. Niektóre elementy apokalipsy wydawały mi się znajome (np. motyw samego grzyba, o którym miałam okazję czytać w Fungusie), jednak z odrobiną świeżych pomysłów tworzy bardzo spójną, niezwykle ciekawą i – mimo wszystko – niespotykaną całość.
Mike Carey pokusił się o bardzo interesującą narrację. Mimo że z pozoru jest ona trzecioosobowa i przedstawiana z punktu kogoś wszystkowiedzącego, każdy rozdział skupia się mniej lub bardziej na danej postaci. Sprawia to wrażenie śledzenia myśli postaci. Ze względu na przebieg wydarzeń powieści, czytelnik śledzi losy czwórki bohaterów – Eddiego Parksa, żołnierza i jego podwładnego, szeregowego Gallaghera, nauczycielki Helen Jastinau i jej uczennicy Melanie oraz naukowca doktor Caldwell. Kreacja każdej postaci jest na wysokim poziomie. Jedni wzbudzają emocje negatywne, a inni pozytywne, a mimo to każda z nich jest interesująca dla czytelnika. Chce on wiedzieć o danej osobie więcej i więcej. Cieszę się, że wszyscy bohaterowie nie byli w przeciągu całej książki tylko i wyłącznie źli albo tylko i wyłącznie dobrzy. Byli ludźmi z krwi i kości, z własnymi przekonaniami, pragnieniami oraz obranymi celami. I tak właśnie powinni wyglądać – jak każdy z nas.
W przypadku takiej powieści jak Pandora nie mogło zabraknąć wnikliwego studium zachowań człowieka. I to najbardziej zawsze mnie fascynuje w książkach lub filmach o apokalipsach. Podoba mi się to, jak wiele różnych ludzi można spotkać na drodze w przypadku takich wydarzeń i jak bardzo dany człowiek może się zmienić – na grosze lub na lepsze. W trakcie lektury po głowie wiło mi się wiele pytań i refleksji. Jak sama bym się zachowała w takiej sytuacji? Walczyłabym, czy może poddałabym się już pierwszego dnia? Wybrałabym drogę uczciwości, czy też zamieniłabym się w grabieżcę?
Pod koniec wspomnę tylko o dwóch smaczkach. Wyjątkowo podobało mi się, że autor nie potraktował niczego po macoszemu – w książce występują elementy brutalne, momentami wzbudzające prawdziwą odrazę. Nie bał się szczegółowo opisać procesów, czy też sytuacji, które wywołują u czytelnika wstręt. Nie mogę też nie wspomnieć o okładce, która – ku mojemu zaskoczeniu – odnosi się do treści książki i nabiera większego znaczenia po jej przeczytaniu.
Pandora zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Zaczęłam czytać ją z nudów na uczelni, a następnie nie potrafiłam się od niej oderwać aż do samego końca dnia. Chciałam poznać jeszcze więcej historii i jednocześnie nie chciałam rozstawać się z tym unikalnym światem. Mike Carey zaskakuje swoją pomysłowością oraz barwnymi opisami, które tworzą przed czytelnikiem niesamowite obrazy. Historia ma elementy i spokojne i bardziej ekscytujące, ale na pewno nie można odmówić jej braku przewidywalności. Zakończenie naprawdę zaskakuje i chociaż nie jest otwarte, równocześnie pozostawia w głowie czytelnika wiele pytań. Pandora to jedna z lepszych książek o apokalipsie zombie jaką czytałam. Zaskakująca, trzymająca w napięciu, wprowadzająca coś nowego i świeżego w tym ostatnio popularnym gatunku.
★★★★★★★★★☆
A wiesz, że ja w końcu kupiłam tę książkę? Tyle razy mi o niej opowiadałaś, że pewnego razu po prostu udało mi się ją dorwać na jednej z promocji (10 zł, żal było nie wziąć). Nie miałam jednak jeszcze okazji jej przeczytać, ale sądzę, że mogłaby mi się spodobać, bo lubię klimat dystopijnych powieści, zwłaszcza dopracowanych.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie racjonalne wytłumaczenie tego wirusa. Interesujący tytuł.
OdpowiedzUsuńDo tej pory pamiętam to zakończenie, które nieźle mnie zszokowało ;) Sięgając spodziewałam się kolejnej książki o zombie, co nie byłoby złe, bo lubię takie klimaty, ale otrzymałam o wiele więcej. Zdecydowanie wyróżnia się w swoim gatunku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
A nie recenzowałaś już tej książki? Bo coś mi się kojarzy, że właśnie pod wpływem twojej recenzji kupiłam i przeczytałam tę książkę. Mnie też się podobała. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko mnie troszkę tęskno za blogowaniem. Ostatnio właśnie naszły mnie takie myśli, więc postanowiłam zajrzeć na "stare śmieci" i co widzę... wiele blogów z "moich czasów" już pozamykane, inne niesamowicie się rozwinęły, a kilka, tak jak Twój odrodziły się na nowo, w nieco innej wersji. Miałam przeczucie, że mimo nieznanej nazwy bloga, dostrzegam w nim coś znajomego. Miło, że postanowiłaś wrócić. Mam momenty, że mnie również ciągnie ponownie do tego świata, tylko od dawna nie miałam już nawet książki w rękach. To trochę straszne, że coś co wcześniej było dla mnie takie ważne i sprawiało mi tyle radości, nagle właściwie straciło znaczenie. Ostatnio jednak przeglądając z ciekawości nowości i zapowiedzi książkowe pomyślałam, żeby spróbować może do tego wrócić. Nie bawić się już w wielkiego książkoholika, czy coś w ten deseń, ale po prostu, w wolnych chwilach zrobić sobie gorącą herbatkę, usiąść wygodnie w łóżku i sięgnąć po książkę. Może nawet napisać coś na moje ukochane Bądź tu teraz, do którego wciąż mam sentyment. Nie jestem pewna, czy to wypali, może to już nie mój świat, ale moim małym postanowieniem jest, aby zaraz po maturach sięgnąć po jakąś lekką książkę i zobaczyć, czy "stara miłość nie rdzewieje" :)
OdpowiedzUsuńMiło widzieć, że Przy gorącej herbacie wciąż istnieje, nawet jeśli w nieco innym wydaniu :)
Pozdrawiam ciepło ♥
Z chęcią sięgnę po tę książkę. Czuję, że to moje klimaty, a dawno nie czytałam dobrej i choć odrobinę oryginalną powieść dystopijną. Najbardziej intryguje mnie świat wykreowany przez Careya.
OdpowiedzUsuń47 years old Desktop Support Technician Winonah McCrisken, hailing from McBride enjoys watching movies like Death at a Funeral and Worldbuilding. Took a trip to Quseir Amra and drives a Esprit. dodatkowe wskazowki
OdpowiedzUsuńIntrygujący tytuł.
OdpowiedzUsuń